Strona Główna BlogWywiady „W porównaniu do innych krajów mamy niewiele klubów, a sporo DJ-ów.” – Elektrowywiad #3 Aksamit

„W porównaniu do innych krajów mamy niewiele klubów, a sporo DJ-ów.” – Elektrowywiad #3 Aksamit

by Damian Badziąg
0 komentarz

O roli Svena Vatha na początku swojej przygody z winylami, przywiązaniu do rodzinnego Gorzowa, idealnym prezencie na Dzień Dziecka, imprezie w Watergate skutkującej późniejszymi wyjazdami w Pireneje i wielu innych. Aksamit w swoim pierwszym wywiadzie, specjalnie dla Elektrowkręty. Zapraszamy do lektury!

******************************************

Pamiętasz co robiłaś 26 kwietnia tj. w piątek o godzinie 18:00 (ogłoszenie wyników „Munoludy 2018”, w których Aksamit wygrała w kategorii „Odkrycie roku” – przyp. red.)? Telefon wytrzymał natłok przychodzących połączeń
i wiadomości?

Byłam wtedy na Tamce, szykowaliśmy się do Warm Up To Date. Zadzwonił do mnie przyjaciel gratulując wygrania statuetki. Zaskoczył mnie, w natłoku pracy zapomniałam o ogłoszeniu. Nie spodziewałam się tej nagrody, więc bardzo się ucieszyłam.

Z tego, co udało nam się wcześniej ustalić to jest Twój pierwszy wywiad. Nie było okazji czy sama z siebie unikałaś rozmowy?

Unikam wypowiadania się na forum. Dostałam już kilka propozycji wywiadu, ale nigdy nie byłam przekonana, czy chcę się uzewnętrzniać. Tym razem przekonała mnie nasza znajomość.

Zajmujesz się tyloma rzeczami, że aż ciężko jest mi zacząć od początku. Dlatego zapytam się wprost: skąd wzięła się Aksamit?

Sama nie wiem, kiedy zaczął się cały ten wir. Prawdopodobnie kilka lat temu jeszcze w moim rodzinnym mieście, gdzie imprezowaliśmy ze znajomymi, organizowaliśmy swoje wydarzenia w gorzowskiej Centrali. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Gorzów jest blisko Berlina, więc bywałam tam raz/dwa razy w miesiącu i inspirowałam się kulturą, muzyką, miejscami i ludźmi. Wówczas nie myślałam o DJ’ingu, to była długa droga. Po wyprowadzce z Gorzowa zajmowałam się managment’em, ale w międzyczasie cały czas jeździłam ze znajomymi na występy Svena Vath’a do Watergate, gdzie podziwiałam jego winylowe skille i to jak potrafił nas oczarować płytami. Zapragnęłam nauczyć się miksowania. Przeprowadziłam się do Poznania z gramofonami, miałam max 10 płyt i ćwiczyłam na nich. Mocnym punktem zwrotnym na mojej drodze była znajomość z Rodrigezz’em (DJ, który współtworzy znany wrocławski duet Seb&Rodrigezz, występuje również solowo – przyp. red). On zauważył u mnie talent i wskazał mi drogę.

Pamiętasz swój pierwszy kupiony winyl?

Winyli miałam w domu zawsze dużo, moi rodzice posiadali całkiem sporą kolekcję klasyków, później kupowałam też longplay’e, ale jeśli chodzi o elektronikę to był to winyl z włoskiego labelu Attic Music, zakupiony na targu w Gorzowie w Centrali.

Pytam też o to, ponieważ budujący jest fakt, że jak na swój młody wiek udało Ci się zaistnieć w świecie muzyki nie tyle szybko, co w mocny sposób odciskając na niej swoje piętno. Rok po Twoim klubowym debiucie zrodził się projekt Affekt. Następnie przyszedł nadzór nad Projektem Pralnia, a od jakiegoś czasu prężnie czuwasz nad poczynaniami Wyspy Tamki, która nota bene zgarnęła we wypominanych „Munoludach 2018” zaszczytne trzecie miejsce w kategorii „Miejscówka roku”. Gdy dodamy do tego rolę managerską innych artystów rysuje się nam współczesna kobieta renesansu. W jaki sposób dajesz sobie z tym radę?

Bardzo szybko dostałam szansę wejścia na scenę. Jak wspomniałam Rodrigezz dostrzegł u mnie spory potencjał i kiedy jeszcze nie byłam pewna siebie, „wrzucił mnie na głęboką wodę”. Zaledwie po 4 miesiącach grania w domu zabookował mnie na jedną z imprez Projektu Pralnia. Zadebiutowałam na imprezie z Kollektiv Turmstrasse. Myślę, że dzięki temu uwierzyłam w siebie i zaczęłam iść do przodu. Jak sobie ze wszystkim radzę? Uwielbiam wszystko co robię, a we wszystkich działaniach mam ogromne wsparcie przyjaciół z mojej ekipy.


Myślisz, że gdyby nie Rodrigezz byłabyś w innym miejscu niż jesteś teraz?

Na pewno byłabym w innym miejscu. Wszystko opiera się na wzajemnym wsparciu, a w naszym środowisku nie jest łatwo. W porównaniu do innych krajów mamy niewiele klubów, a sporo DJ-ów. Myślę, że wszyscy potrzebujemy sprzężenia zwrotnego.

Jak można wyczytać z informacji na Twoim Facebooku: „[…]uwielbia grać z czarnych płyt, a jej największą inspiracją są działania włoskiej sceny muzycznej.”. Gdy słucha się Twoich nagrań nie trudno wskazać, że chodzi o Donato Dozzy’ego, Feral czy Primal Code. Skąd zamiłowanie do artystów ich pokroju?

Do tych nazwisk dodałabym jeszcze Luigi Tozzi, Claudio PRC, Fabrizio Lapiana i VFTL. Pierwsze najgłębsze doznania muzyczne odczułam słuchając włoskiego projektu Voices From The Lake, oni wprowadzili mnie do świata włoskiej hipnozy, potem zaczęłam eksplorację. W utworach wymienionych artystów znajduje brzmienia, przy których odpływam. Przy nich potrafię zarówno się zrelaksować jak i dobrze wytańczyć. Przenoszę się wtedy do swoistego universum. Są rzeczy, których nie da się opisać, po prostu to czujesz.

Nawiążę jeszcze do wspomnianych czarnych płyt. Nie jest tajemnicą poliszynela, że współcześnie zaledwie niewielki procent ze wszystkich artystów gra z winyli. Pozwól, że posłużę się cytatem autorstwa DJ Sneaka (amerykańskiego DJ-a i producenta lubującego się w klimatach house – przyp. red), którego wydźwięk jest dość wymowny: „Didżej powinien najpierw nauczyć się miksować z gramofonów. Mam to gdzieś jak wielki jesteś przed milionem osób. Jeśli nigdy nie dotknąłeś winyli, nie zmiksowałeś i nie stworzyłeś nic dzięki nim to nie jesteś dla mnie didżejem. Gardzę takimi osobami” (za muno.pl). Nie za ostro?

Nie znam osobowości DJ Sneaka, więc nie wiem czy była to prowokacja czy szczery, ostry atak. Ja na pewno nie gardzę takimi osobami, ale też uważam, że DJ powinien najpierw nauczyć się miksować z gramofonów. Zawsze mówię, że wtedy będzie „gotowy na wszystko”. To najlepszy sposób na kształcenie słuchu i nie tylko. Miksowanie płyt jest trudne, nauczenie się tego wymaga wiele czasu, mnóstwo pracy. W tej formule wszystko musisz usłyszeć i wyczuć, musisz poradzić sobie
z wieloma niespodziankami. Współczesne sposoby miksowania dają na pewno więcej możliwości, ale nie sposób porównać to do klasycznego miksowania z gramofonów.

Czyli można stwierdzić, że mając za wzór Svena Vatha rozkochałaś się w winylach na dobre? Może to brak autorytetów powoduje u współczesnych DJ-ów niechęć do w ogóle dotknięcia gramofonów?

Wzorem dla mnie z pewnością była ekipa z mojego rodzinnego Gorzowa. Odkąd pamiętam większość grała tam z gramofonów i jestem dumna, że jest tak do teraz. Co do Svena owszem, zawsze podziwiałam jego magię. Dawno go nie słyszałam ale pamiętam, że jego skille były niewiarygodne. Ktoś powiedział mi kiedyś, że Vath oddał duszę diabłu za te winylowe czary – w co od razu uwierzyłam. Według mnie wciąż jest sporo winylowych autorytetów, choć być może nie są tak popularni jak inni DJ’e (ale to już problem naszych czasów i medialnej sieczki). Niestety, ale gramofony i winyle powoli umierają pomimo faktu , że są w zasięgu ręki.  Choć nie tak blisko jak mp3 i odtwarzacz. Więc czy to kwestia braku autorytetów czy wygody?

#savethevinyl

Nie minęły trzy miesiące od Twojego debiutu w październiku 2016 roku, a na swoim koncie miałaś już pierwszy zagraniczny występ. W tym roku już trzeci raz odwiedziłaś Soldeu czyli miejscowość, której populacja na 2018 rok wynosiła…663 mieszkańców. To mniej niż średnia ilość osób cotygodniowo odwiedzająca Smolną. W jaki sposób nawiązała się Twoja znajomość z Marcosem Martinezem mającym duży wkład w Twoją obecność na imprezach „Unknown Techno Route” w Andorze?

Z Marcosem poznałam się na jednej z imprez ze Svenem Vathem w Watergate. Soldeu to miasteczko turystyczne położone w Pirenejach, raczej nikt tam nie mieszka, ale za to na sezon zimowy zjeżdżają się turyści z całego świata.

Miejscem odwiedzanym przez Ciebie w czasie wyjazdów do Andory jest „Fat Albert’s Bar and Restaurant”. Nie przypadkowo zatem przyjeżdżasz tam w okresie zimowym, gdy Soldeu jest odwiedzane przez turystów. Równie interesująca pod tym kątem – mam tu na myśli specyfikę i panującą atmosferę – jest Irlandia, w której również grałaś. Klimat na „Zielonej Wyspie” jest na ogół house’owy, bardziej minimalistyczny, jednak znajdą się tam te bardziej undergroundowe miejsca, w których można spotkać techno. Jak ten wyjazd oceniasz przez pryzmat na ogół spotykanego charakteru imprezy?

Nie przypadkowo. Moi przyjaciele kilka lat temu zaczęli pracować tam właśnie zimą. Wtedy nie było żadnej opcji na imprezę, a ludzie aż się o to prosili. W związku tym chłopaki zaczęli szukać miejsca (nie było łatwo – jak wspomniałeś to mała mieścinka). Udało się zaprzyjaźnić ze wspomnianym wyżej „Fat Albert’s”. Imprezy mają tam świetny odbiór i są to moje ulubione gigi, ponieważ mieszanka różnych narodowości i kultur tworzą niesamowitą atmosferę. Jeśli chodzi o Irlandię to byłam tam dopiero raz i nie wiem jaki klimat panuje na ogół. Z tego co dowiedziałam się i zauważyłam na miejscu to ludzi bardzo „ciągnie” do mocnych brzmień. Wiem też, że często robią imprezy poza miastem, bo cisza nocna obowiązuje tam od 03:00.

Idę o zakład, że zeszłoroczny Dzień Dziecka zapamiętasz do końca życia. Nie zdarza się zbyt często by w ramach prezentu dostać możliwość grania w murach legendarnego Tresora, a tym bardziej u boku gwiazd jak Takaaki Itoh i Neel. Co prawda, ostatnio Veronique i OTHK dostąpili podobnego zaszczytu, jednak były to środowe imprezy z cyklu „New Faces”. Tobie przyszło wystąpić na piątkowym „Tresor..Klubnacht” tj. – jakby nie patrzeć – głównej imprezie w berlińskim klubie. Zdradź mi jak doszło do owego występu?

Masz rację, to był najlepszy prezent na Dzień Dziecka. Zaproszenie do Tresora dostałam od jednego z ich booker’ów. Do samego gigu zastanawiałam się jak mnie znalazł. Na miejscu okazało się, że stało się to za sprawą Dashy Rush. W kwietniu zeszłego roku miałam przyjemność grać po niej closing w Tamie. Dasha została posłuchać mojego seta, bardzo jej się spodobał, wręczyła mi przy okazji kilka swoich płyt. Nazajutrz wrzuciła u siebie post z moim DJ-skim profilem i odezwało się do mnie kilku promotorów. Od tamtej pory utrzymujemy kontakt, a Dasha bardzo mnie wspiera. Otwarcie Tresor Klubnacht było dla mnie wielkim zaszczytem i przyjemnością.


Jako, że powoli zbliżamy się do końca nie mogę nie zapytać o Twoje ubiegłoroczne występy festiwalowe. Wszystko zaczęło się od leśnej, magicznej scenerii LAS Campu, w międzyczasie odwiedziłaś Strykowo tj. Kaskadę Festival oraz Wisłoujście, a wszystko spiął mroczny i surowy klimat Revive <autumn>. Jeśli miałabyś wybrać jeden z powyższych eventów, to który z nich najbardziej dostosował się do Twoich ogólnych preferencji. Mam tu na myśli klimat, ludzi, muzykę, panującą atmosferę.

Każdy z festiwali był zupełnie inny i na każdym grało mi się świetnie. Revive <autumn> najbardziej przypadło mi do gustu pod względem line-upu, LAS Camp pod względem miejsca, a Wisłoujście pod względem atmosfery i idei tylko polskiego składu.

Będąc w temacie festiwali, zbliża się już piąty Instytut Festival. Oprócz wspomnianego Donato Dozzy’ego, dla którego będzie to debiut w Polsce, wystąpisz u boku takich gwiazd jak Paula Temple, Richie Hawtin, Tommy Four Seven, Ben Klock, Maceo Plex czy Ellen Allien, z którą miałaś okazję wystąpić w poznańskiej Tamie w ramach drugiej odsłony cyklu imprez „Wir”. Jakie to uczucie znaleźć się w tak zaszczytnym gronie?

Super znaleźć się w takim składzie. Cieszę się na kolejne spotkanie z Dashą Rush. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że zaprezentuje się tam Donato Dozzy. Czekam też na występy Ancient Methods, Antigone, Marco Shuttle oraz całej polskiej ekipy, która również jest bardzo kusząca.

Żeby tradycji stało się zadość, jeśli chodzi o Elektrowywiady, zakończę całość klasycznym pytaniem: jakie są Twoje plany na przyszłość?

Zobaczymy co przyniesie los..

Dziękuję, Alicjo za poświęcony czas i za zaufanie. Widzimy się 11 maja w Sopocie!

Dziękuję Damian. Do zobaczenia!

Warto przeczytać

Zostaw Komentarz

%d bloggers like this: